jedni przywożą z wakacji magnesy, a ja postanowiłam przywozić wydania obcojęzyczne - 'buszującego w zbożu' j. d. salingera - z krajów, które odwiedziłam.
z racji tego, że zdążyłam już wcześniej odwiedzić parę ciekawych miejsc, zanim narodził się ten pomysł, to w chwili obecnej na mojej półce znajdują się wersje: czeska (na zdjęciu poniżej) i włoska.
pod choinkę zamierzam nadrobić zaległości i dokupić: amerykańską, angielską, niemiecką, francuską, hiszpańską, kanadyjską, słowacką, austriacką.
oczywiście, nie mogę zapomnieć o wersji polskiej, którą mam i po przeczytaniu której, książka ta stała się moją ulubioną!